"Talia kart: Podniebna ucieczka"

Rozdział 7 - Podniebna ucieczka


      Słońce górowało na niebie. Zuza i Milena poszły nad rzekę by wyprać ubrania. Chłopaki kąpali się w innym miejscu, gdzie znaleźli powalone drzewo. Stanowiło dla nich skocznię, z której skakali do wody. Dziewczyny rozmawiały ze sobą na ich temat. Z rozmowy wynikło, że bardzo ich lubią, a nawet więcej. Zuza przekonała Milenę, że warto udawać "niedostępną", by sprawdzić czy facetowi naprawdę zależy. 
      Tymczasem Dawid i Kacper postanowili wyciąć dziewczynom kawał. Popłynęli w dół rzeki w ich stronę i schowali się za wodnymi krzakami. Po chwili wychylili się wołając: 
 - No hejka i jak wam idzie?
 - A! Co wy tu robicie?! - zaskoczone ekspresem zanurzyły się całkowicie w wodzie.
 - Wpadliśmy pomóc.
 - Ale my... my sobie damy radę... - błąkały się kiedy chłopaki przypływali.
   Dawid zbliżył się do Zuzi i przeprosił za pocałunek. Ona na to:
 - W porządku, tylko trochę mnie zaskoczyłeś i poczułam się zmieszana.
 - Wiem, że nie powinienem...
 - Też cię przepraszam, że cię uderzyłam. Ale skoro mamy być już dla siebie tacy milutcy... zechcielibyście opuścić nas zanim pijawki wyssą z nas ostatnią kroplę krwi? - mówiła Zuza dodając na koniec pytający uśmieszek.
 - Hehe, okej okej. - uśmiechnął się Dawid. Chwycił Kacpra za przedramię i udali się w górę rzeki, pod prąd.
      Kiedy chłopcy zniknęli dziewczyny dokończyły pracę, opłukały się i wyszły na brzeg owijając się szybko różnymi szmatkami, tym co miały. Mokre, wyprane ubrania rozwiesiły na bezlistnych gałęziach drzew w nasłonecznionym miejscu, tak że szybko wyschły. Wieczorem mogli je znów włożyć. Rozpalili ponownie ognisko. Milena była wykończona więc szybko poszła spać do szałasu. Troje pozostałych siedziało w ciszy przy ognisku. Kacper wpatrując się w płomienie, otworzył usta i zaśpiewał:

"Opadły mgły i miasto ze snu się budzi,
górą czmycha już noc,
ktoś tam cicho czeka bo ktoś powrócił
do gwiazd jest bliżej niż krok [...]"

    Po czym Zuzanna i Dawid dołączyli do niego. Kacper umiał śpiewać i miał genialny głos. Zuza była zaskoczona. Gdy skończyli śpiewać powiedziała:
 - Brawo Kacper, nie wiedziałam, że tak dobrze śpiewasz!
 - Hehe, coś w końcu muszę umieć, co nie? - rzekł, po czym dodał - Ja już pójdę się położyć, mam nadzieję że nie obudzę Mileny chrapaniem.
 - Okej idź idź - dodał Dawid z uśmiechem.
 - No to dobranoc gołąbeczki... - nabijał się.
 - Ta, dobranoc.
   Siedzieli we dwoje przez chwilę w ciszy.
 - Piękne gwiazdy. - zagadał Dawid.
 - I noc taka cicha i powietrze ciepłe.
 - Tylko słychać szum wody.
 - I trzaski ogniska. - popatrzyli na siebie zbliżając do siebie.
 - I oddech...
 - I tętno...
 - I bicie serca...
     Ich wargi zetknęły się, gdy z tej nocnej ciszy wybiło się warczenie. Oboje zamarli i powoli odwrócili wzrok w kierunku dochodzących odgłosów, czyli za siebie w krzaki, ale nic tam nie było. Odwrócili się w przód, do ogniska i stał przed nimi wilk. Trzymał w pysku jedną z kart tarota, która przedstawiała tego właśnie wilka, który także trzymał kartę tarota z wilkiem. Wilk rozszarpał kartę, a Zuza z Dawidem odsuwali się powoli. Dziewczyna szybko weszła do szałasu i zbudziła resztę. Wilk warczał i wył, a wycie jego rozniosło się po całym lesie i uderzyło w liście drzew jak fala potrząsając je. Czwórka nastolatków pochwyciła ubrania, Zuza pochwyciła jeszcze swój plecak, powoli oddaliła się w krzaki, po czym wszyscy "dali nogę". 
      Uciekali najszybciej jak tylko mogli przed siebie przez ciemny las, oświetlony jedynie blaskiem Księżyca. Wilk wył i za chwilę zebrało się wokół niego stado wilków, które też wyły, stado powiększało się, aż w końcu ruszyło w stronę uciekinierów. Stado doganiało ich. Czwórka przyjaciół zatrzymała się przed ogromnym, starym drzewem o skręconym pniu, porośniętym bluszczem. Wspinali się hardo na górę, a wilki przybiegły i otoczyły drzewo szczekając. przedarli się przez pierwsze konary, ale wyżej nie było już drzewa. Na górze pnia znajdowało się ogromne gniazdo latających stworów. Przypominały krowy z głową psa lub kota, ogonami ogromnego sokoła i były uskrzydlone. Zuza, Dawid, Kacper i Milena weszli do gniazda. Niektóre stwory latały, niektóre spotkali tam. Były przyjazne, dały się dosiąść. Więc wszyscy czworo wsiedli na stwory, a te oderwały się od gniazda i poszybowały w górę ponad drzewa i cały las.
    Tym sposobem udało im się uciec wilkom. Latające stwory dały im także możliwość na ucieczkę z dzikiego lasu.


Niebawem kolejny rozdział, zapraszam do odwiedzania :D
H.

Komentarze