"Talia kart: Miłość z kart"
Rozdział 6 - Miłość z kart
Razem spędzili noc w lesie. Dawid obudził się, gdy Słońce było już wysoko nad horyzontem. Spostrzegł, że dziewczyny zniknęły i szybko obudził Kacpra. Pobiegli szukać ich w lesie, lecz wracali zmartwieni, gdyż ich nie znaleźli. Ucieszyli się jednak kiedy dotarli do obozu zastając je w nim.
- Gdzie żeście do diabła były?! - Dawid udał surowego.
- Byłyśmy przy rzece... - odpowiedziała Zuzia.
- No a my was w lesie szukamy!
- Dobra... - zatrzymał go Kacper (na stronie,klepiąc Dawida w ramię) - Daj se siana.
Po chwili ciszy odezwał się Kacper:
- Całkiem tu ładnie, może zatrzymamy się tu jeszcze na kilka dni?
- Jasne! - zgodzili się chórem.
- Tylko trzeba będzie się urządzić. Ja i Dawid zrobimy szałas, a wy upolujcie coś na ruszt.
Tak więc ruszyli do roboty. Chłopaki nazbierali drewna na ognisko i dużych gałęzi i liści na szałas. Z kamieni i belek zrobili ławki. Znaleźli w lesie ranną sarnę, która w zasadzie już umierała. Dobili ją. Mięso starannie obrali i pokroili scyzorykiem. Natomiast skórę opalili od wewnątrz i uzyskali ciepłe posłanie do szałasu. Kiedy skończyli rozpalili ogień szklaną butelką wzięli kije, nadziali mięso i zjedli ciepły posiłek. Zuzanna stwierdziła, że warto by już wyprać ubrania i poszła z Mileną nad rzekę.
- Milena... - mówiła podczas prania. - Właściwie to nic o tobie nie wiem. Skąd jesteś?
- Spod Mrzawego Stawu.
- To niedaleko Willas!
- Tak. Jak przeżyjemy i wrócimy to cię odwiedzę.
- A co z twoją rodziną?
- To dość skomplikowane.. Tak po krótce... Ojciec opuścił nas gdy miałam 2 lata, 4 lata później zmarła mi mama. Była pracowała jako chirurg w nieogarniętym szpitalu i zaraziła się trądem. Teraz mieszkam u babci, która jest moją ostatnią krewną.
- Przykro mi...
Wtem usłyszały śmiech chłopaków.
- Czy któryś z nich to twój krewny? - pytała Milena.
- Nie hahahahah...
- Chłopak?
- Nie hehehe.
- To kim dla ciebie są?
- Poznaliśmy się w Rozaniu, w barze kiedy miałam kłopoty, tak jakby mi pomogli i znaleźliśmy się razem w tym lesie. A wszystko przez te durne karty... Ehhh kupiłam je u wróżki która ukazała nam się w kuli, karty symbolizują coś co nieodwołalnie musi się stać i to w najbliższych chwilach.
- Wiesz, Dawid to niezły kąsek.
- Nigdy tak na to nie patrzyłam, tylko po prostu jak na dobrego kolegę.
- Weź go zbajeruj!
- Nie...! Zrobię to jak już będzie po wszystkim, i to tak, że się nie zoriętuje hehehe
- Osz ty cwana sztuko. Wiedziałam, że się dogadamy. Ja biore tego drugiego...
- Milena... Nigdy bym cie nie podejrzewała o taki charakter serio.
W tym samym czasie chłopcy siedzieli przy ognisku i rozmawiali:
- Ta cała Milena jest jakaś dziwna. - zaczął Dawid.
- Błąkała się po lesie jak my. - bronił jej Kacper.
- Tyle o niej wiem,że się nazywa Milena i wiem, że więcej nie wiem.
- Jest śliczna, co nie?
- Nawet bardzo, ale nie aż tak jak Zuzka.
- Hahahahahaha...!!! Zakochałeś się.
- Nie!
- Mogę zaśpiewać na waszym ślubie?
- Chodź no tu! - Dawid zaczął gonić Kacpra by go uspokoić.
- Może : "Wiatr gondolą lekko buja, Zuza ma twojego.."
- Cicho! Skończ!
Droczyli się się chwilę, po czym stwierdzili, że przeszukają plecak. Dawid zajrzał do bocznej kieszonki wyczuł plik i wyciągnął karteczki, które okazały się być kartami tarota. Odwrócił pliczek kartami od spodu i pierwszą jaką zobaczył była karta na której widocznych było dwoje ludzi gryzących serce na tle wody. Zawołał Kacpra i obaj zastanawiali się o co w tym chodzi.
- Cześć chłopaki, widzę, że się nudzicie, to może pójdziecie do lasu nazbierać więcej drewna.
- Taaa... - błąkał się Dawid. - My właśnie szukaliśmy dodatkowych sprzętów.
- No widzę właśnie, oddaj.
Dawid oddał posłusznie karty, dał buziaka ślicznej dziewczynie po czym dostał od niej z liścia. Poszedł dalej z Kacprem. Gdy się oddalili zaczęli rozmowę:
- Stary! Nie rozumiesz! - zaczął Kacper - To znowu pech, dostałeś w pysk!
- Co ty pleciesz?! Ona mnie kocha hehe...
- Hahaha kogo próbujesz oszukać?
- A co ty o tym wiesz...
PS: Sorki za takie głupie obrazeczki, to tylko dodatek sprzed kilku lat. ;D
Trzymajcie się cieplutko :*
Komentarze
Prześlij komentarz