"Talia kart: Ziemia się rozstępuje"

Rozdział 2 - Ziemia się rozstępuje

   Następnego dnia Zuza udała się do tego samego baru z nadzieją, że spotka Dawida. Nie wiedziała jednak pod jakim numerem mieszka. Wchodząc do budynku zauważyła go siedzącego przy ladzie baru. Uśmiechnął się zauważając ją w drzwiach. Zuzanna podeszła i zagadała:
 - Cześć.
 - Hej! - odpowiedział.
 - Już myślałam,że cię tutaj nie złapię.
 - Chodźmy do mojego pokoju,musisz kogoś poznać.
 - Aha,jasne,a jaki to numer?
 - 13.
 - No nie,pechowa trzynastka. - odburknęła sama do siebie próbując się śmiać.
Kiedy szli korytarzem Zuza dodała:
 - Wiesz,wczoraj,gdy stąd wybiegłam udałam się na targ. Tam spotkałam wróżkę,przepowiedziała mi ogrom nieszczęść... Byłeś może u niej? Przepowiedziała ci coś,co się spełniło?
 - Szczerze mówiąc, nie interesuję się tym. Nie obchodzi mnie moja przyszłość, bo i tak ją kiedyś poznam, ale tą prawdziwą właśnie przez moje życie. Z resztą, gdybym wiedział co mnie czeka moje życie nie byłoby w ogóle ciekawe. To co plotą ci cali wróżbici to totalna ściema, tylko wykorzystują wspomnienia i manipulują uczuciami, trzepią kaske, a ludzie w swojej podświadomości dążą do tego, by ich przepowiednia się spełniła. Robią tak dlatego, że oczarowani "wiedzą i magicznymi zdolnościami" wróżek i jasnowidzów wierzą w każde ich słowo. Nie bądź naiwna i lepiej zapomnij o tym co ci ta babcia nagadała, bo tylko ci namiesza w twojej małej główce.
 - Wiesz, masz rację. Po co zaprzątać sobie tym głowę.
  Dotarli do drzwi z numerem 13. "Gotowa?" - zapytał Dawid. "Tak" - odpowiedziała dziewczyna. Weszli do środka i nie zastali nikogo. "Zaczynam się martwić" - pomyślała Zuza. 
 - BUUUUUUUUUUUUUUU!!!
 - Aaaaaa... !!!! - dziewczyna wydała piskliwy okrzyk przerażenia.
 - Cześć. Czy coś się stało? - chichotał ciemny blondyn o granatowych oczach i o imieniu Kacper, który ją wystraszył wyskakując zza drzwi.
 - Ty idioto!!! Wiesz jak się wystraszyłam! Zgłupiałeś, czy jak!? - złościła się i uderzała go otwartymi dłońmi.
 - Ej, spokojnie, to tylko żarcik...
 - Hihihi... - chichotał cicho Dawid. - Daj spokój Zuza, jesteś zła bo cię wkręciliśmy i tyle.
 - Cicho...! Siadać! I nie było niczego...jasne? - dyktowała.
 - Ale twojej miny nigdy nie zapomnę! Hahaha - śmiał się Kacper.
 - To jest mój najlepszy kumpel, Kacper. A to ta Zuza, którą poznałem ją wczoraj. - przedstawiał ich sobie Dawid.
  Usiedli przy stoliku, na którym stały napoje, szklanki i miseczka z chipsami.
 - Więc co robimy?
 - Pobawimy się kartami tarota... ? - odpowiedział niepewnie Dawid, a Zuza wyjęła z kieszeni talię kart tarota, położyła na stole i poczęstowała się chipsem. W tej chwili strąciła jedną z kart na ziemię. Zapadła cisza. Dawid podniósł kartę nie odwracając jej. Wszyscy troje popatrzeli na siebie. Dawid odwrócił kartę.
 - Co to? - pytał Kacper.
 - Jakby strach na wróble próbował rozciąć skały mieczem.
   Karta zaczęła drżeć. Za chwilę i stolik i ziemia, jakby trzęsienie ziemi. Obrazy spadały ze ścian, przewracały się meble, wszystko spadało i tłukło się. Kacper dostał w łeb odłupkiem ściany, ale nic mu nie było. Zuza chwyciła karty i wszyscy zaczęli uciekać w stronę drzwi. Te jednak były zatrzaśnięte i nie szło wyjść. Zuza biegła w stronę okna ( czyli przeciwną do drzwi ). Biegła przy ścianie,by nie ozostać przygnieciona przez odłamy sufitu. Nagle zatrzymała się, gdyż lustro zmarłej babci Dawida spadło i roztrzaskało się przed nią na 7 kawałków. Stała i patrzyła jak wryta na odłamy lustra, a w każdym z nich widziała inną scenkę ze swojego życia. "Zuzia! Na co czekasz!?" - zawołał Dawid. Dziewczyna ocknęła się. Ściana z oknem, do której chciała dobiec zaczęła się walić, a podłoga w miejscu, gdzie stał stolik rozdarła się przez cały pokój na pół, rozdzielając Zuzię i chłopaków. 
 - Skacz! - krzyczeli do niej.
 - Nie dam rady!
 - Dasz radę na pewno,ale jeśli skoczysz teraz!
  Odeszła nieco w tył, by wziąć rozpęd. Pobiegła i wyskoczyła bardzo daleko, wydawałoby się, że bez problemu przeskoczy. Podczas skoku talia kart w kieszeni dziewczyny zaczęła jej ciążyć niczym piętnastokilogramowy plecak do szkoły i gwałtownie spadała w dół. Udało jej się chwycić kawałka fundamentu, jakieś 1,5 m w dół od podłogi. Trzęsienie uspokoiło się.
  Chłopcy podbiegli do krawędzi otchłani bez dna, podali dziewczynie wąski kawał dywanu ( który był już w praktyce strzępem ) na dość wytrzymały, by mogli wyciągnąć Zuzę. Coś upadło na skały poniżej fundamentu. Chłopcy wyciągnęli roztrzęsioną dziewczynę i była już bezpieczna. Ta zauważyła, że nieco spruła sobie kieszeń, w której były karty. Wychyliła się, by sprawdzić co jej wypadło, tak, to była karta. Znajdowała się jednak zbyt daleko, by można było zobaczyć co na niej jest.


A co było dalej dowiecie się w następny łikend ;D Dziękuję za uwagę
:*

Komentarze